Śmierć, Lord Nelson i postkolonialny lisek....

fot.1


      Od ponad dwóch tygodni w Gdańskiej Galerii Miejskiej mamy możliwość obejrzenia wystawy Yinka Shonibare, artysty pochodzenia brytyjsko - nigeryjskiego. Shonibare, choć w Polsce nie jest może specjalnie rozpoznawalny to zdążył już w świecie sztuki wiele osiągnąć, chociażby dzięki prezentacji na Bienalle w Wenecji w 2001 i 2007 r. Artysta urodził się w Wielkiej Brytanii, lecz wychował w Nigerii, aby po latach powrócić do Europy i tam studiować a następnie rozwijać swoją karierę artystyczną. Pochodzenie i doświadczenia młodości niewątpliwie wpłynęły na jego twórczość, która konsekwentnie skupia się wokół zagadnień związanych z postkolonializmem.

Przy piwie każdy mądry ( a na trzeźwo się nie chce)

Szanowni koledzy i koleżanki
Nie jednokrotnie spotykając się w kuluarach uczelni gdańskich, rozmawiając przy kawie tudzież pifku i papierosach narzekamy na niedobór kultury w Trójmieście... Jest tak źle...Bo nic się nie dzieje, a jak już się dzieje to wydaje nam się to marne. Inną rzeczą jest to,  że o wielu wydarzeniach dowiadujemy się na ostatnią chwilę. Zgrozą naszego jęczenia jest  brak zainteresowania sztuką przez środowisko lub osoby spoza środowiska.  Często gęsto wynikiem naszych narzekań jest rodząca się niechęć do robienia czegokolwiek. Po co organizować wystawę, pokazywać swoje prace skoro i tak nikt nie przyjdzie ( skąd ja to znam). Marudzą chyba wszyscy. Nawet ja. 

w ogródku dalej stoi jeep *


    Czy aby za pomocą sztuki mówić o rzeczach ważnych należy się uciekać do poruszania chwytliwych, często traumatycznych tematów? Czy aby dotykać problemów społecznych, trzeba koniecznie wyciągać na wierzch kompleksy Polaków związane z religijnością, taplać sie w wojennych historiach, czy poruszać zagadnienia związane z Solidarnością? Czy nie można być twórcą zaangażowanym, jeśli nie mówi się o homoseksualistach, wykluczeniu i wszystkich innych temu podobnych kategoriach? Susan Sontag o fotografii pisała: Fotografie szokują, jeżeli ukazują coś nowego. Niestety, poprzeczka wędruje w górę, częściowo właśnie skutkiem rozpowszechniania szokujących relacji[1].



o aukcjach młodej sztuki słów parę....

              Chwilowa przerwa w tekstach, jaka tu nastała związana jest z jakimś dziwnym ruchem w świecie polskiej sztuki, która za sprawą ostatnich skandali wydaje się być niezwykle popularna.  Trochę zastanawiałam się, o czym napisać, bo ostatnio działo się sporo. Jednakże wszystkie wydarzenia były na bieżąco komentowane przez branżowe magazyny, dlatego też nie chciałam powielać kolejnych tekstów na temat niedoszłego gdańskiego pomnika, afery w CSW czy najnowszego skandalu w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
                Do napisania tego tekstu skłonił mnie album, który ostatnio obejrzałam na fejsbookowym Fan Page Sopockiego Domu Aukcyjnego[1].  Zaczęłam rozmyślać, o co tak naprawdę chodzi i na czym to wszytko polega. Album, o którym piszę, to fotografie prac wystawionych na najbliższą aukcję młodej sztuki, która odbędzie się w Krakowie. 
Ale, po kolei...

"Rażąca siła malarstwa"...

       Choć 11 edycja Konkursu im. Eugeniusza Gepperta oficjalnie rozpoczęła się podczas majowego sympozjum ekspertów, to dopiero od niedawna dla szerokiej publiczności została otwarta wystawa konkursowa.  Geppert, jak piszą sami organizatorzy konkursu, posiada charakter prestiżowy - odmiennie do innych przeglądów młodych artystów, a to ze względu na to, że aby wziąć w nim udział należy być nominowanym przez któregoś z ekspertów zaproszonych do majowego sympozjum.  Niewątpliwie świadczy to o tym, że w konkursie nie znajdziemy przypadkowych objawień, ale twórców, o których szanowne gremium ekspertów ( związanych z różnymi ośrodkami akademickimi i kulturalnymi w Polsce) musiało już gdzieś usłyszeć, zobaczyć prace i z pełnym przekonaniem nominować do wystawy.  O tym, co jednak zostało pokazane w przestrzeni BWA we Wrocławiu, a tym samym przedstawione już niezależnemu międzynarodowemu jury, ostatecznie zdecydowali kuratorzy - Alicja Klimczak-Dobrzaniecka oraz Marek Kulig (związani z BWA Wrocław i ASP we Wrocławiu).

…Artysta to tytuł który zobowiązuje….


fot.1


Rozmową z Anną Waligórską, artystką – malarką, która swoją twórczość rozwija równolegle na kilku płaszczyznach: malarstwie sztalugowym, działaniach w przestrzeni publicznej oraz pracy dydaktycznej w pracowni  malarstwa ściennego i witrażu ASP w Gdańsku.  Ania jest artystką  młodego pokolenia, które powoli ugruntowuje swoją pozycję w świecie sztuki. Jest ubiegłoroczną laureatką konkursu Zewnętrznej Galerii Miasta Gdańsk organizowanego przez CSW Łaźnia.  Moja rozmowa z nią została sprowokowana przez zadanie w ramach warsztatu badawczego historyka sztuki. Choć osobiście nie jestem fanką rodzaju malarstwa w którym artystka się odnajduje, to chciałam zmierzyć się z tym zadaniem bez oceniania i krytykowania działalności twórczej, ale odnaleźć w niej te aspekty które często są trudno dostrzegalne przez kontakt jedynie z obrazem.


W geście krótkiego komentarza






Zastanawiając się nad tym, czy sztuka w ogóle może być fair play, postanowiłam najpierw zapytać o to „wujka Google”. Wpisywane na różne sposoby hasła ( zasady fair play w sztuce, sztuka fair play, fair play a sztuki wizualne) nawiązują jedynie do ostatniej edycji wrocławskiego Survivalu, który poniekąd podejmował tę problematykę.  Ale nie o wrocławskim survivalu chciałam pisać, a o zasadach fair play w odniesieniu do niedawnej wystawy w gdańskiej ASP  - Najlepsze Dyplomy 2013.