o niełatwych związkach... Rafał Bujnowski i Oskar Dawicki w Gdańsku

Pijak i jego pies. Taka relacja stereotypowo przywodzi od razu na myśl bezinteresowną lojalność i oddanie. Pies idzie zawsze i wszędzie za swoim pijakiem, snując się głodny i zaniedbany. Mógłby go opuścić i odejść tam gdzie było by mu lepiej, tam gdzie ktoś by się nim zainteresował, podąża jednak za bezuczuciowym, zniszczonym i zapewne także samotnym pijakiem. Relacja taka jawi się, jako związek dwóch samotnych jednostek, które poza sobą nic nie posiadają. Pies w tej sytuacji jest raczej ofiarą, która mimo wszytko na tę relację się decyduje i oddaje się bezwarunkowo. Jest to związek trudny, można nawet pokusić się o nazwanie go chorym... Do takich właśnie relacji prawdopodobnie[1] została sprowadzona wystawa Rafała Bujnowskiego i Oskara Dawickiego, która aktualnie ma miejsce w gdańskiej galerii miejskiej. W krótkim wprowadzeniu do wystawy, pada sugestia, że to wystawa  o związku psa z pijakiem, a może i artysty ze sztuką[2] Rozpatrując to stwierdzenie dosłownie, już na początku wykluczyć można, że nie ma tam ani psa, ani pijaka, chyba, że właśnie artystę uznamy za te zwierzę a sztukę za pijaka. Dużo łatwiej zgodzić się wtedy z resztą założenia wystawy.



            Na wystawie prezentowane są prace artystów z różnych okresów, i różnorodnych cykli. Nie ma tu jednego spójnego założenia chronologicznego. Nie znajdziemy też "arcydzieł" - czy inaczej prac autorstwa Bujnowskiego i Dawickiego znanych powszechnie. Więcej tam prób, może nawet prac nieudanych, aniżeli sztandarowych dzieł. I to właśnie buduje temat tej wystawy, wystawy o twórczości nieudanej, o przegranych próbach, o tym aspekcie twórczości, który rzadko wywlekany jest publicznie. Przecież nie zwykliśmy oglądać złej sztuki w galeriach.

            Wystawa ta, to właściwie dwie indywidualne projekcje artystów wypowiadających się w zupełnie różny sposób na podobny temat. W pierwszej kolejności odwiedzając gdańską galerię miejską zetkniemy się z pracami Rafał Bujnowskiego. W sumie to nawet nie musimy przekraczać progu galerii, aby dosłownie móc dotknąć jedną z prac. Jako pierwsze Bujnowski prezentuje witraże. Na zlecenie artysty witrażownik połączył w całość stłuczone, przez twórcę szyby galerii. Witraże w gdańskiej galerii nie są debiutem artysty w tej technice. Fakt nie wykonuje ich sam, a raczej jak przystało na konceptualistę tworzy jedynie projekcję, samo wykonanie zlecając fachowcom. Po raz pierwszy witraże zostały pokazane w Kolonii w Johnen & Schöttle Gallery w 2007 r[3]. Z ciekawostek niektórzy z widzów nie zorientowali się, iż jest to część wystawy, ale witraże jak najbardziej oglądali chwaląc galerię za ciekawy pomysł na witryny okienne.  Pozostałe prace - obrazy, które możemy oglądać pochodzą z dwóch cykli - Nieudane prace oraz Śmieci. Jak same tytuły wskazują są one stworzone z wcześniejszych prac, które artysta przeznaczył na straty. Przewrotny los, a może inteligencja i pomysłowość twórcy sprawiły, że ponownie je wykorzystał scalając w zupełnie inne dzieła sztuki, które najogólniej mówiąc opowiadają o jego pracy, jako artysty. Ekspozycję zamykają lampy - debiut, które techniką nawiązują do witraży. Potłuczone kinkiety zostały scalone za pomocą taśmy ołowianej. Umieszczone w korytarzu między dwiema przestrzeniami na przeciw tytułu wystawy w pewien sposób znikały. Tworzyły jedynie element dekoracyjny, na który większość publiczności nie zwracała specjalnej uwagi.


Rafał Bujnowski z cyklu Śmieci

Rafał Bujnowski z cyklu Śmieci

Rafał Bujnowski z cyklu Witraże

Rafał Bujnowski z cyklu Nieudane prace


            Mijając korytarz pierwszą napotkaną rzeczą była słynna marynarka Oskara Dawickiego. Tym razem artysta w niej nie wystąpił, a jedynie zawiesił ją na manekinie (skądinąd z piersiami) podpisując dwadzieścia lat tracenia blasku. Fakt, marynarka była podniszczona, przetarta i na pewno bez blasku, którym charakteryzuje się ten materiał. Zastanawia jednak to, kto lub co, przez te dwadzieścia lat traci blask?
Obok słynnej części garderoby wisi najnowszy obraz, a raczej obrazek mam motyle w brzuchu - tekst kojarzony z symbolicznym opisem uczuć fizjologicznych związanych z miłością, bądź zakochaniem. Marynarka ( atrybut) traci blask, ale artysta ma motyle w brzuchu? Logicznie jakoś ciężko to wyjaśnić słowami, ale czyż nie tym polega złożoność i skomplikowanie artystów? W sumie to zestawienie nawet dobrze oddaje metaforę samego tytułu wystawy. Z jednej strony mamy tu pewnego rodzaju nostalgię, a może raczej dostrzeżenie, że nie jest najlepiej, a z drugiej fascynację i zauroczenie. Poza tą swoistego rodzaju instalacją zobaczymy też prace i nowe i starsze. Są to charakterystyczne dla Oskara Dawickiego teksty na papierze. Tytułów: To jedna z moich ostatnich prac 2009, To jest praca, którą mógłby zrobić każdy głupi ( prawie) 2014, nie trzeba tłumaczyć.  Zupełnie inne i trochę irracjonalne w tym wszystkim pozostają żarówki i otwarta skrzynka elektryczna. Część widzów dopiero po poznaniu technologii tworzenia żarówek skojarzyła je z niedawnym zamachem na słynny obraz z Częstochowy. Otwarta skrzynka natomiast, jako tabernakulum skłaniała do szukania analogii... Z jednej strony... Bo z drugiej sprawiało to nieco wrażenie niedopatrzenia ze strony osób dbających o ekspozycję lub zwyczajne wykorzystanie przypadku.  Mimo to żarówki w kontekście wystawy o sztuce nieudanej, pełniące rolę przekazu wizualnego i odpowiedzi na wydarzenia historii najnowszej były jakoś nie na miejscu, choć z punktu widzenia ekspozycyjnego i estetycznego robiły tej wystawie dobrze.


Oskar Dawicki  bez tytułu


Oskar Dawicki dwadzieścia lat tracenia blasku


Oskar Dawicki motyle w brzuchu


Oskar Dawicki Autoportret

Przy okazji tej prezentacji w gdańskiej galerii można by pisać na pewno o swoistego rodzaju zawodzie, jakiego może doznać widz udając się na wystawę. Ale może o to chodziło? Może artyści, którzy tak bardzo lubią krytykować i narzekać na swoją pozycję i status w społeczeństwie i świecie sztuki ( mam tu na myśli głównie Dawickiego) chcieli w pewien sposób pokazać widzowi jak można poczuć się pewnym związkiem zawiedzionym? Wydaje mi się, że trochę w tym jest na rzeczy, bo tak może poczuć się widz, który uda się na wystawę z zamierzeniem obejrzenia znanych prac, znanych artystów. Ale w końcu ta wystawa nie jest o sukcesach (?) Nie prezentuje dokonań, finałów projektów, prac publikowanych i  docenianych.
            Jest to niewątpliwie wystawa o związkach i to tych niełatwych. Nie ważne czy jest to związek psa z pijakiem, artysty ze sztuką, czy też widza za sztuką i artystą. Zawsze jest to związek trudny oparty na bezwarunkowym oddaniu i wierze w lepszą przyszłość. Na koniec chciałam tylko dodać, że wbrew temu, co pisała Ania Witkowska w recenzji tegoż wydarzenia w Obiegu[4] widzów na wernisażu nie było aż tak wielu (biorąc pod uwagę liczebność środowiska) Zważywszy na datę i czas nawet to nie dziwiło. Tego samego dnia i tej samej godziny w niedalekim Sopocie w Państwowej Galerii Sztuki swoje wielkie święto - wernisaż miał Jerzy Krechowicz wraz ze swoim uczeniem Jackiem Staniszewskim. Ale to już zupełnie odrębny temat...




[1] Prawdopodobnie, gdyż w tekście kuratorskim jest to sugestia a nie stwierdzenie.
[2]http://www.ggm.gda.pl/pl,1,18,0,1014,0,Rafal_Bujnowski_Oskar_Dawicki_Pies_pijaka,0,index.html dostęp 1.02.2014.
[3] http://www.obieg.pl/rozmowy/1529 dostęp 1.02.2014.
[4] http://www.obieg.pl/rozmowy/31206 dostęp 1.02.2014


Rafał Bujnowski + Oskar Dawicki | Pies pijaka
Wystawa: 24.01 - 02.03.2014
Kuratorka: Patrycja Ryłko
Miejsce: Gdańska Galeria Miejska 2 (GGM2), ul. Powroźnicza 13/15, Gdańsk, 80-828
Godziny otwarcia galerii: wt-śr 11-17, czw.- niedz. 11.00-19.00
WSTĘP WOLNY

foto: Iza Rakowska, dzięki uprzejmości ARTsight
www.facebook.com/ARTsightTV

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz