Szanowni koledzy i koleżanki
Nie jednokrotnie spotykając się w kuluarach uczelni
gdańskich, rozmawiając przy kawie tudzież pifku i papierosach narzekamy na
niedobór kultury w Trójmieście... Jest tak źle...Bo nic się nie dzieje, a jak
już się dzieje to wydaje nam się to marne. Inną rzeczą jest to, że o wielu wydarzeniach dowiadujemy się na ostatnią chwilę. Zgrozą naszego jęczenia
jest brak zainteresowania sztuką przez środowisko lub osoby spoza
środowiska. Często gęsto wynikiem
naszych narzekań jest rodząca się niechęć do robienia czegokolwiek. Po co organizować
wystawę, pokazywać swoje prace skoro i tak nikt nie przyjdzie ( skąd ja to
znam). Marudzą chyba wszyscy. Nawet ja.
Właściwie nie tylko my młodzi, bo niedawno jeszcze
można było w Szumie przeczytać lament Jakuba Knery, który użalał się nad
brakiem zainteresowania krytyków Trójmiastem[1].
Pisał też o braku społecznej debaty na ASP w Gdańsku i wpływie na kulturę
Instytutu Historii Sztuki. Lekarstwem według Knery mogłoby być utworzenie
kolejnej instytucji - Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Gdańsku. Ha! Już wtedy miałam
ochotę naskrobać polemikę do tego tekstu, ale coś mnie powstrzymało. Jako
argumenty chciałam przetoczyć to, że tak naprawdę studenci i młodzi artyści
chcą uczestniczyć w życiu kulturalnym, pracować w instytucjach, pisać krytyki
itp. Tylko nikt im szansy na to nie daje.... Nie wiele czasu potrzeba było, abym się przekonała jak bezsensowne były to argumenty. Otóż...
W
Gdańsku nie ma zawodowych krytyków sztuki, piszących do magazynów branżowych,
które mogłyby promować zarówno Trójmiasto jak i artystów. Brakuje też samego
magazynu, to fakt. Na Historii Sztuki program raczej opiera się na
zagadnieniach związanych ze sztuką średniowieczną i nowożytną. Powstały na ASP
kierunek Krytyka Artystyczna to zupełna nowość, dopiero kiełkująca i
kształtująca się... Dlatego wydaje mi się, że ważna, żeby nie powiedzieć najważniejsza w przypadku zagadnień krytyki artystycznej jest samo edukacja i
doskonalenie warsztatu. Trzeba chodzić na wystawy, czytać, pisać i poddawać się sądom opinii publicznej.... Samemu wystawiać się na krytykę... Samo ukończenie
studiów może nam nie wiele dać...No, ale o tym przecież wszyscy wiemy,
nieprawdaż? Dlatego tak ważne jest nawiązywanie kontaktów, poznawanie ludzi i
uczestniczenie w różnego rodzaju spotkaniach, dyskusjach tudzież
warsztatach.... No właśnie warsztatach.... Do napasania tego tekstu skłoniło
mnie ostatnie - niedzielne wydarzenie: Warsztaty krytyczne tak/nie, organizowane przez Gdańską Galerię Miejską[2].
Warsztaty podkreślę darmowe, nawet nie jednorazowe, bo to już ich druga edycja
i odbywające się w niedzielę, aby nie kolidowało z innymi zajęciami. Ilość
miejsc ograniczona. Jedyny wymóg, napisanie 2 tekstów krytycznych + własne
credo. Prowadzący Stach Szabłowski, może nie dla każdego guru, ale jeden z
bardziej rozpoznawalnych współcześnie krytyków piszący m.in. dla Obiegu[3]
czy dwutygodnika[4], także
kurator CSW Zamek Ujazdowski. Oczywiście Szabłowski reprezentuje własną wizję
zarówno krytyki, jak i sztuki, która nie każdego może przekonywać. Jest jednak
praktykiem, a to bardzo ważne, aby w swojej edukacji poza teoretykami stykać
się właśnie z ludźmi pracującymi zawodowo. Zeszłoroczne warsztaty, ( w których
uczestniczyłam) przyciągnęły ok 10 osób, czyli miejsca wszystkie zostały
wypełnione. Ciekawym był jednak fakt, że wśród uczestników byłam jedyną
studentką... Inna sprawa w tym roku...Frekwencja była powalająca...przyszłam
sama. ...Tak, więc zaczęłam sie zastanawiać, o co chodzi? Czy data, czy
prowadzący, a może obowiązek odrobienia pracy domowej, czyli tekstów?
A może chodzi o to, że przy piwie każdy mądry, bo narzekać bardzo łatwo, ale już wyjść z domu i coś zrobić, nawet wbrew ogólnym tendencjom to ciężko?
A może chodzi o to, że przy piwie każdy mądry, bo narzekać bardzo łatwo, ale już wyjść z domu i coś zrobić, nawet wbrew ogólnym tendencjom to ciężko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz